PROJEKT KONICZYNA, CZYLI JAK ZNISZCZYĆ ŚRODOWISKO I POPULACJĘ

projekt-koniczyna.jpg
fot.123rf.com

Projekt Koniczyna. Nic nie jest takie, na jakie wygląda(…) – tym oto mottem moglibyśmy opatrzyć poniższy artykuł. Okazuje się nawet, że ślady zostawiane przez samoloty są, czymś innym niż mogłoby się nam wydawać. Bo nie chodzi tutaj o coś potocznie mówiąc naturalnego, czyli o smugi kondensacyjne ze skroplonej pary wodnej, a o chemtrails, czyli niebezpieczne dla naszego zdrowia i środowiska smugi chemiczne…

Projekt Koniczyna-trochę historii

Chemtrails, czyli chemiczne smugi podobno po raz pierwszy zaobserwowano na niebie w latach dziewięćdziesiątych a do dziś widywane są na niebie na całym świecie.

Tym samym wojsko i rząd spełniły nareszcie swoje marzenie, jakim była możliwość panowania nad zjawiskami naturalnymi i używanie ich jako broni nad kontrolowaniem świata i zamieszkujących go istot.

Już w 1966 roku powstał dokument o jednoznacznie brzmiącej nazwie „Narodowy program zalecany do modyfikacji pogody”, w którym zawarto dokładne omówienie szczegółów programu modyfikacji pogody w USA.

 

fot.depositphotos.com

 

Opisano w nim także działania specjalnej komisji, która miała współpracować z uniwersytetami i naukowcami tak, aby koordynować pracę różnych agencji rządowych zaangażowanych w projekt USA.

Głównym zadaniem owej komisji było zarządzanie wpływami międzynarodowymi oraz prawnymi i społecznymi konsekwencjami wyginięć gatunków, będących biologiczną konsekwencją tajemniczych operacji geoinżynieryjnych.

W 1995 roku marynarka USA podjęła w szerokim zakresie badania, które miały weryfikować konkretne techniki używane do stworzenia globalnej kontroli.

Dokument, w którym zawarto ich opis znany jest jako tekst pod tytułem „Pogoda jako wzmacniacz siły. Pełna kontrola nad pogodą w 2025 roku”.

Oficjalnie, wszelkie badania m.in. nad manipulacją jonosferą, tworzeniem i niszczeniem mgieł oraz chmur, stymulowaniem deszczu, wymuszaniem powstawania pustynnych obszarów itp. są przedstawione jako rozważania teoretyczne, lecz tak naprawdę właśnie od 1995 roku można zaobserwować widoczne gołym okiem zmiany na niebie.

 

chemtrails-operacja-koniczyna.jpg
Chemtrails fot.depositphotos.com

 

Sama nazwa „chemtrails” w odniesieniu do pochodzenia wojskowego została użyta w pochodzącej z 2002 roku ustawie o ochronie środowiska, stworzonej przez kongresmena Dennisa Kucinicha.

Zażądał on wówczas całkowitego usunięcia wszystkich egzotycznych broni, a wśród nich właśnie chemtrails.

Niestety jego żądanie nie zostało spełnione a dziś na niebie coraz częściej widujemy chemiczne smugi nazywane częstokroć „nielegalnymi operacjami geoinżynieryjnymi”.

Zagadkowy Projekt Koniczyna

O samym zagadkowy Projekcie Koniczyna (Project Cloverleaft) zaczęło być głośno za sprawą anonimowego mechanika i dyrektora wykonawczego linii lotniczych.

Otóż ów anonim, w maju 2000 roku ogłosił, że skrzydła samolotów handlowych w USA były wyposażone w specjalny sprzęt, za pomocą którego miały rozpylać w powietrzu nieznane środki chemiczne.

Całą operację potajemnie nadzorowała zewnętrzna firma a do jej przeprowadzenia użyto tysiące takich samolotów.

 

operacja-koniczyna-chemtrails.jpg
Chemtrails fot.123rf.com

 

Ujawnienie jakichkolwiek danych miało grozić karą pozbawienia wolności.

Dokumenty dotyczące Projektu Koniczyna są ściśle chronione w sejfach osób bezpośrednio w niego zaangażowanych.

Jak podaje informator takie operacje były przeprowadzane już od 1998 roku a podmioty biorące w nim udział brały za to od rządu wysokie wynagrodzenie.

Jak się później okazało do połowy czerwca 2000 roku akcję powietrznego rozpylania substancji chemicznych przeprowadzono w trzynastu krajach, sojuszników USA.

Co więcej, ich następstwem było pojawienie się drastycznych zmian pogodowych i wystąpienie serii poważnych chorób.

Rozpoczęcie Operacji Koniczyna zapoczątkowało pojawienie się wielu teorii na temat dziwnych, pojawiających się coraz częściej na niebie smug, które pozostawiają za sobą przelatujące samoloty.

„Subtelne” różnice

Jak odróżnić smugi chemiczne od zwykłych smug kondensacyjnych?

Przede wszystkim są one nieprzezroczyste, szersze i dłuższe niż smugi kondensacyjne.

Utrzymują się na niebie o wiele dłużej i nie rozpływają się w powietrzu, tylko ich polimery w postaci włókien przypominających nitki z pajęczych sieci opadają na ziemię.

Najczęściej widuje się je nad dużymi miastami w godzinach szczytu.

Sama smuga kondensacyjna tak naprawdę jest płynnym lub gazowym obszarem, pojawiającym się bezpośrednio za obiektem, który się porusza.

 

operacja-koniczyna.jpg
Smuga kondensacyjna fot.123rf.com

 

Jej powstanie zależy w dużej mierze od specjalnych warunków atmosferycznych.

Mianowicie, występuje na dużej wysokości, przy temperaturze, co najmniej -40 stopni Celsjusza i wilgotności przekraczającej 60%.

W jej tworzeniu dużą rolę odgrywa ciśnienie atmosferyczne, dlatego też mało prawdopodobnym jest zjawisko utworzenia się smugi kondensacyjnej w rejonie równikowym, gdzie jest ciepło przez cały rok a dodatkowo powietrze tam jest bardzo suche na dużych wysokościach.

Sztuczne smugi widoczne na bezchmurnym niebie są efektem spalania paliwa ze specjalnymi dodatkami.

W 1997 roku Edward Teller zaproponował użycie cywilnego lotnictwa z określonymi dodatkami w paliwie w celu zmian klimatu na Sycylii.

Jego projekt miał ogólnie ochronić Ziemię przed sutkami „globalnego ocieplenia„.

Założono, że samoloty miałyby rozpylać cząsteczki metali, które mogłyby odbijać promienie słoneczne.

Substancje miały być rozprzestrzenione przez samoloty latające na średnich i niskich wysokościach, gdzie uformowanie się smugi kondensacyjnej jest po prostu niemożliwe.

W ślad za Tellerem poszli współcześni geoinżynierowie, którzy zaproponowali, aby w ten sposób rozpylać siarkę, cząsteczki aluminium i baru.

 

projekt-koniczyna.jpg
Aluminiumfot.123rf.com

 

Oczywiście wszystko to oficjalnie robione miałoby być w „dobrym celu”, aby chronić naszą planetę przed szkodliwym promieniowaniem…

Chemiczne smugi są, więc sztucznym wytworem, rozpylanym przez cywilne lub wojskowe samoloty.

Zawierają wiele zanieczyszczeń, głównie dodatków używanych w paliwach lotniczych nowej generacji tj. baru, aluminium i magnezu.

W wielu krajach przeprowadzono szczegółowe analizy chemiczne, które potwierdziły obecność innych składników, np. toru i radioaktywnego cezu, miedzi, tytanu, kadmu, krzemu, litu, kobaltu, niklu, żelaza, ołowiu, szkodliwego środka owadobójczego (dibromoetanu), cząsteczek grzybów, wirusów i bakterii.

Wszystkie te elementy, czy ulegną spaleniu, czy też nie, bardzo szybko opadają na ziemię i są odnajdywane w polimerach, poprzerywanych włóknach latających niczym „pajęcze nitki”, tudzież „babie lato”.

Owe włókna powstają w wyniku polimeryzacji paliwa wydalanego przez reaktory.

Francuskie badania laboratoryjne z 2012 roku pozwoliły na wysunięcie jednoznacznej hipotezy o istnieniu ścisłego związku pomiędzy paliwem lotniczym a opadającymi na ziemię polimerowymi włóknami, opartymi na syntetycznych chemikaliach.

Najpotężniejsza broń masowa

Rozpoczęcie Projektu Koniczyna wiązało się z realizacją kilku celów, które realizowane są do dziś.

Główny „punkt programu” zakłada stworzenie atmosfery, która będzie dostosowana do wojskowych i cywilnych wymagań sfery bezprzewodowej komunikacji.

Projekt Koniczyna wiąże się to ze ścisłą kontrolą pogody i klimatu, która pozwoli na kontrolowanie zasobów i sfery ekonomicznej.

Przedłużające się susze lub długotrwające ulewne deszcze mogą zadziałać przecież na szkodę przeciwnika i doszczętnie zniszczyć gospodarkę państwową.

Ponadto zmiany atmosferyczne zakładają manipulację klimatem, w związku z czym są osłabianie lub powiększane turbulencje, odwracane prądy oceaniczne, dochodzi także do ogromnego zróżnicowania temperatur, czego następstwem są huragany, ogromne zamiecie śnieżne, częste niedobory deszczu.

Samoloty zrzucają także do mórz miliony ton opiłków żelaza i cząstek baru, które w ten sposób zmieniają ich skład chemiczny.

Wówczas można regulować ciśnienie w wodach mórz i oceanów, a co za tym idzie – tworzyć sztormy i powodzie.

 

operacja-koniczyna-powódź.jpg
fot.123rf.com

 

Ukryte działania operacyjne szybko stały się również źródłem wielkich korzyści dla przemysłu farmaceutycznego.

Stopniowe działania mające niszczyć populację, powoli prowokują u ludzi somatyczne objawy, które muszą być niwelowane przez różne, często drogie w zakupie medykamenty.

Ponadto to czysty zysk dla przemysłu i korporacji biotechnicznych, które produkują substancje opryskowe.

Koncerny żywieniowe od jakiegoś czasu narzucają modyfikowane nasiona, odporne na zanieczyszczenia, rosnące nawet na dotkniętych suszą obszarach, gdzie gleba jest zanieczyszczona aluminium.

Poza tym rzekoma ochrona przed promieniami słonecznymi i rozsiewanie w tym celu toksycznych cząstek metali w stratosferze, ma za zadanie zablokować aktywację naszego DNA.

Otóż, wielkie zmiany, które odbywają się w Układzie Słonecznym i galaktyce potrafią uaktywniać ludzkie DNA, czyli przyspieszać proces ewolucji człowieka oraz uwalniać potencjał intelektualny i duchowy zakodowany w genach.

A jak wiadomo założeniom procesów depopulacji jest to zupełnie nie na rękę, dlatego też robią co mogą, aby takie działania zahamować.

Nie ulega wątpliwości, że chemtrails i wszystkie rozprzestrzeniane włókna stanowią realne zagrożenie dla środowiska i zdrowia publicznego.

Co ciekawe trwałe smugi są obecnie bardzo rzadko używane.

Pojawiające się w ostatnich latach samoloty, które rozprzestrzeniają chemiczne smugi, często używają substancji, które istnieją tylko przez parę sekund i znikają niczym smugi widmo.

W ten sposób mają „zmylić przeciwnika” i udawać smugi kondensacyjne.

Jednak bardzo ważnym elementem w ich rozróżnianiu jest fakt, że gdy na niebie pojawiają się na wysokości chmur, w momencie zostaje bardzo ograniczona widoczność i przejrzystość nieba.

Szczególnie wokół słońca i na dystansie kilku setek metrów powstaje gęsta, chemiczna mgła, która opada i powoli niszczy nas i nasze środowisko…

WSPARCIE NIEZALEŻNYCH PORTALI

Komentarze