Artefakty. Niesamowita ilość znalezionych przedmiotów, bardzo precyzyjnych musi ludzi zaciekawić i zaniepokoić. Za pomocą jakich środków i jaką kierowane intuicją doszły prymitywne, żyjące w jaskiniach istoty do tego, by narysować ciało niebieskie w ich właściwym położeniu? Z jakiego precyzyjnego warsztatu pochodzą wyszlifowane kryształowe soczewki? Jak wytopiono i modelowano platynę, skoro ten szlachetny metal zaczyna topić się dopiero w temperaturze 1800°C. A jak uzyskano aluminium, metal otrzymywany z wielkimi trudnościami z boksytu?
Są to pytania kłopotliwe, to prawda, ale czy nie musimy ich stawiać?
Dlaczego najstarsze biblioteki świata są bibliotekami tajnymi?
Kto się boi prawdy?
Czyżby istniała obawa, że strzeżona i ukrywana przez wiele tysięcy lat prawda ujrzy światło dzienne?
Mamy do poprawienia 1001 pomyłek przeszłości.
W XXI wieku postępowy umysł powinien być przygotowany do przyjęcia fantastycznej rzeczywistości.
Pozostańmy jednak przy tej hipotezie, według której przed wieloma tysiącami lat astronauci z obcych planet odwiedzili Ziemię.
Wiemy, że nasi bojaźliwi i prymitywni przodkowie nie wiedzieli, co począć z przytłaczającą ich techniką astronautów.
Czuli ich więc jako „bogów” przybyłych z innych gwiazd, a astronomom nie pozostało nic innego, jak znosić cierpliwie to boskie uwielbienie i przyjmować hołdy, na które musieli przygotować się psychicznie przy lądowaniu na nieznanych planetach.
Jaskiniowe rysunki w Kolbistanie, we Francji, Północnej Ameryce i południowej Rodezji, a nawet w Chile odpowiadają naszej hipotezie.
Francuski badacz Henri Lhote odkrył w Tassilli (Sahara) kilkaset pomalowanych ścian z wieloma tysiącami postaci zwierząt i ludzi, a wśród nich istoty w krótkim, eleganckim odzieniu, które trzymają w rękach jakieś drążki z nie zidentyfikowanymi kwadratowymi skrzynkami.
Prócz malowideł – przedstawiających zwierzęta, zadziwiają nas istoty w ubraniach podobnych do skafandrów nurków.
Wielki bóg z Marsa – tak nazwał Henri Lhote olbrzymi rysunek – był pierwotnie sześciometrowej wysokości.
Jednak „dziki”, który pozostawił nam ten rysunek, nie mógł być aż tak prymitywny, jak byśmy sobie tego życzyli.
Dla narysowania postaci w takich rozmiarach potrzebował ten „dziki” oczywiście rusztowania, wiemy bowiem, że w ciągu ostatnich tysięcy lat w tych jaskiniach nie było żadnego przesunięcia poziomu.
Nie wysilając specjalnie wyobraźni, możemy przyjąć, że bóg z Marsa został przedstawiony w stroju kosmonauty lub w skafandrze nurka.
Na potężnych, niezgrabnych ramionach, leży hełm, połączony z tułowiem czymś w rodzaju przegubu.
Tam, gdzie powinny być usta i nos, znajdują się w hełmie jakieś otwory.
Można by uwierzyć w przypadek lub też plastyczną fantazję prehistorycznego „artysty”, gdyby to był tylko jedyny tego rodzaju rysunek.
W Tassilli znajduje się kilka takich niezgrabnych, podobnie wyposażonych artefaktów..
Również i w USA (w okolicy Tulare) w Kalifornii, na ścianach skał odnaleziono bardzo podobne rysunki.
Przyjęto, że ci prymitywni artyści nie mieli wprawy i dlatego narysowali owe figury w tak szczególny sposób.
Dlaczego jednak ci sami prymitywni mieszkańcy jaskiń potrafili w sposób bliski doskonałości narysować woły i ludzi?
Wydaje się nam prawdopodobne, że ci „artyści” byli niewątpliwie zdolni, by przedstawić to, co rzeczywiście widzieli.
W Inyo County (w Kalifornii) znajduje się jaskiniowy rysunek geometrycznej figury, którą bez żadnej ekstrawagancji można zdefiniować jako normalny logarytmiczny suwak.
A archeologia uważa, że były to postacie bogów…
Na znalezionym w Iranie (Sykla) ceramicznym naczyniu paraduje jakieś zwierzę nieznanej rasy, z ogromnymi, prostymi jak świece rogami na głowie.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że te dwa proste jak świece rogi mają, zarówno po prawej, jak i po lewej stronie, po pięć spirali.
Gdybyśmy sobie wyobrazili dwa słupy z dużymi porcelanowymi izolatorami, spostrzeżemy, że rysunek jest jakby tego odpowiednikiem.
A co na to archeologia?
Po prostu stwierdza, że chodzi tu o symbol jakiegoś boga.
Bogów nie brak.
Tłumaczy się nimi wiele – a już na pewno wszystko to, co niewyjaśnione, wskazując na ich niewyobrażalny, pozaziemski świat.
Co będzie, jednak jeżeli freski w Tassilii, czy też we Francji oddają rzeczywiście to, co widzieli nasi prymitywni przodkowie?
Co odpowiedzieć, jeżeli spirale na drążkach naprawdę przedstawiały anteny, tak jak je oni widzieli u obcych „bogów”.
Czy nie może istnieć to, co nie powinno istnieć?