Co to są cyfrowe narkotyki i czy można po ich zażyciu osiągnąć porównywalny odlot, jak po tradycyjnych używkach? Zwykle słuchamy muzyki, dlatego że po prostu ją lubimy. Niekiedy po to, aby się zrelaksować lub oderwać od rzeczywistości. I o ile nie ma w tym nic dziwnego, to o tyle staje się to problemem, gdy używamy specjalnie spreparowanych dźwięków po to, aby wywołać odmienne stany świadomości, czyli zwyczajnie odurzyć się poprzez cyfrowe narkotyki.
Specyfika odlotu
Sekwencje dźwięków o ściśle określonych częstotliwościach, które często odtwarzane są na muzycznym tle lub z innym podkładem (szum, mowa, odgłosy) nazywane są „i-dosami” (od ang. dose – działka).
Najpopularniejszy program komputerowy obsługujący i-dosy to I-Doser, czy też inaczej „wirtualny narkotyk” lub „sound-drag”. Jego działanie ma się opierać na wykorzystaniu podawanych obuusznie tonów lub dudnień różnicowych.
Twórcy dosów twierdzą, że dzięki „obuusznemu dudnieniu”, a zwłaszcza bodźcom czysto pulsacyjnym, można zmieniać stany naszego umysłu i ciała.
Dudnienie pozwala zsynchronizować półkule mózgowe, dzięki czemu uzyskujemy stan, w którym obie półkule idealnie ze sobą współpracują, a mózg może być wykorzystywany lepiej, niż zwykle.
Cyfrowe narkotyki – moda prosto z Ameryki
Moda na cyfrowe narkotyki przyszła do nas prosto z Ameryki. W 2010 roku nauczycieli Mustang High School w stanie Oklahoma zaniepokoiło dziwne zachowanie uczniów ich szkoły. Wskazywało ono na to, jakoby uczniowie mieli znajdować się pod wpływem alkoholu.
Jednak jak się później okazało, podczas rozmówi z dyrekcją i nauczycielami, młodzież przyznała się, że słuchała i-dosów pobranych z internetu.
Już w tamtym okresie serwis YouTube obfitował w filmiki instruktażowe na temat tego, jak „uzyskać odlot” oraz pokazujące zachowania osób będących pod wpływem tych dźwięków.
Nieskoordynowane ruchy ciała, zmienne nastroje od histerycznego płaczu do euforii, dziwne miny, wrażenie lewitowania i odprężenia, omamy słuchowe, halucynacje, senność, telepatia – to tylko niektóre z nich.
W późniejszych latach odnotowywano nowe doniesienia w sprawie odurzania się i-dosami przez nastolatki na całym świecie, w tym również w Polsce.
Pojawienie się plików wywołujących narkotyczne doznania stało się na tyle popularne, że ich producenci postanowili iść krok dalej i wdrożyli na rynek sekwencje dźwiękowe, które rzekomo miały pomóc w:
- rzucaniu palenia,
- pozbyciu się otyłości,
- szybszym uczeniu się,
- zmniejszeniu stresu,
- łagodzeniu stanów depresyjny,
- wzmacnianiu pewności siebie i podnoszeniu samooceny.
To także pliki, których słuchanie powinno aktywować skuteczność w grach komputerowych, wyzwalać ekstatyczne doznania seksualne i odczucia, np. miłości, a nawet wywoływać barwne, realistyczne wizje senne, które śniący sam może modyfikować.
Intratny biznes
Konstruowanie i-dosów, a następnie ich sprzedawanie stanowi nie lada opłacalny interes.
Przykładowo witryna I-Doser oferuje w sprzedaży przeróżne składanki dosów, każda oczywiście przeznaczona do innego celu.
Na początku 2015 roku na jednej z internetowych witryn udostępniono płytę artysty zwanego Xawier Mondon, z której można wysłuchać, bądź pobrać na indywidualny nośnik, siedem darmowych kompozycji dźwiękowych typu e-drugs, które noszą znamienne nazwy środków przyjmowanych w „celach rekreacyjnych” tj. Kofeina, Adrenalina, Eter, Morfina, Nikotyna, Poppers i Teombromina.
Wprowadzono nawet androidową aplikację Digipill, która umożliwia korzystanie z tego plików dźwiękowych odblokowujących podświadomość i zmieniających percepcję. Oczywiście tylko część plików jest darmowa, za resztę trzeba wnieść stosowną opłatę.
Czasami stawka ta waha się od 50 do 150 zł za jednego i-dosa.
Darmowe pliki wciąż są jednak udostępnione na portalach społecznościowych (Facebook, Twitter) oraz w serwisie YouTube. A oto i przykłady wraz z ich rzekomymi właściwościami, które po odsłuchaniu mają wywołać efekty podobne do tych po zażyciu np. marihuany, LSD czy ecstasy.
Efekt opium:
Efekt LSD:
Efekt marihuany:
Efekt ecstasy:
Spory wokół działania
Działanie i-dosów jest sprawą sporną. A spór oczywiście dotyczy „zwykłych użytkowników/konsumentów” oraz naukowców.
Ci pierwsi twierdzą, że to naprawdę działa i na dowód tego opisują na forach internetowych swoje doznania, a nawet wręcz zachęcają do podejmowania tego rodzaju aktywności.
Jednak tak naprawdę nie ma naukowego potwierdzenia, że obuusznie prezentowane tony jakkolwiek rzeczywiście wpływają na nasz umysł i organizm w taki sam sposób jak narkotyki.
Nie ma też badań naukowych, które potwierdzałyby, że powinniśmy się bać dźwięków, które są tworzone, reklamowane i sprzedawane jako cyfrowe narkotyki.
W rzeczywistości eksperci zajmujący się uzależnieniami nie są w stanie wypowiedzieć się jednoznacznie na temat potencjalnych zagrożeń związanych z cyfrowymi narkotykami.
Doświadczenia, jakimi dzielą się w sieci „słuchacze i-dosów”, które do złudzenia przypominają te po odurzeniu narkotykowym, są efektem placebo, wynikiem autosugestii.
Osoby te specjalnie przygotowują się do tego rodzaju „seansów dźwiękowych”.
Budują odpowiedni klimat w pomieszczeniu (gaszą światła, zapalają świeczki i kadzidełka), ograniczają wszelkie rozpraszające je bodźce i poprzez całkowite skupienie się na oczekiwanych doznaniach wprowadzają się w stan hipnozy.
Cały czas mają jednak w głowie to, jaki efekt ma wywołać dana sekwencja dźwięków, bo jak już wspomnieliśmy wcześniej, pliki są najczęściej dokładnie opisane i nazwane tak jak narkotyki, których działanie mają przypominać.
Cyfrowe narkotyki – podsumowanie
Chociaż słuchanie i-dosów to w rzeczywistości, w najlepszym wydaniu efekt czystej autohipnozy i zdecydowanie jest to forma bardziej bezpieczna niż stosowanie wszelkiego rodzaju dopalaczy, nie oznacza to, że nie powinniśmy zachować ostrożności przy ich stosowaniu.
Pamiętajmy, że do sieci trafiają pliki dźwiękowe niewiadomego pochodzenia, tworzone przez hochsztaplerów, którzy reklamują je jako nadzwyczajne, jedyne w swym rodzaju, wywołujące niesamowite efekty.
Źle przygotowane zestawy, odsłuchiwane w stereofonicznych słuchawkach w stanie pełnego skupienia, mogą wywołać nieprzyjemne dla samopoczucia uczucie dyskomfortu, a nawet bóle głowy i nudności.